Po następnej dosyć słabo przespanej nocy (hotel, w którym się zatrzymałem leży blisko torów kolejowych) w końcu odebrałem zakupiony przez CITS bilet kolejowy do Xi'an. Udało się załatwić miejsce leżące i to teoretycznie na środkowym łóżku. Warto w tym momencie wspomnieć, iż w Chinach można kupić kilka rodzajów miejscówek. Te najpopularniejsze to Hard Seat zwykłe miejsca siedzące (takie jak miałem z Pekinu), Hard sleeper, które właśnie zakupiłem oraz najdroższe Soft Sleeper. Hard sleeper to przedziały otwarte z 3 łóżkami piętrowymi po każdej stronie. Teoretycznie najlepsze, ale tez odrobinę droższe są te po środku (takie zakupiłem). Górne łóżko znajduje się blisko megafonów a na dolnym w ciągu dnia rozsiadają się podróżni. Resztę wrażeń z tego rodzaju podróżowania opiszę po dotarciu do Xi'an. Wracając do dzisiejszego dnia, postanowiłem udać się do centrum miasta. Zgodnie z sugestiami przewodnika złapałem autobus nr 4 (1Y) i po kilkunastu minutach byłem na miejscu. Pierwszym miejscem, które chciałem odwiedzić miały być Huayan Temple. Jednak problemem okazało się dotarcie do nich, większość terenu była rozkopana a drogi pozamykane. Spróbowałem jeszcze tylko obejść kilka ulic od wschodniej strony, ale i tam nie dostrzegłem żadnej otwartej drogi. Postanowiłem sobie darować te atrakcje (tym bardziej, że za bardzo mi na nich nie zależało) i dostać się do muru z wizerunkami dziewięciu smoków (Nine Dragon Screan). Po drodze wstąpiłem jeszcze tylko do KFC, przeszedłem obok Drum Tower (robiąc kilka zdjęć) i po kilku minutach byłem na miejscu. Bilet kosztował 10Y za tą cenę możemy sobie usiąść na kamiennej ławeczce i podziwiać największy tego typu mur w Chinach. Budowla ma około 45m długości i 8m wysokości znajdują się na nim wymalowane wyobrażenia dziewięciu smoków. Po kilkunastu minutach postanowiłem opuścić do dosyć ciche jak na Datong miejsce i udać autobusem do Hostelu. Po drodze jeszcze tylko wypłata pieniędzy w bankomacie (Bank of China) krótkie czekanie na autobus i po kilku minutach byłem w hostelu. W momencie, kiedy zacząłem pisać ten tekst do dorma weszło 2 turystów, oczywiści nawijaliśmy po angielsku dopóki oni nie zaczęli rozmawiać ze sobą po… polsku. Uff wreszcie ktoś, z kim można było sobie porozmawiać w ojczystym języku, a przyznam się szczerze, że nawet już w moich myślach było więcej języka angielskiego niż polskiego. Jak się okazało podróżowali oni z polski koleją transsyberyjską przez Mongolię. Następnym ich kierunkiem miał być Pekin gdzie mają spotkać się z koleżanką no i dalej na południe przez Laos, Tajlandię i do domu. Tak, więc kilka następny godzin upłynęło pod znakiem rozmów w ojczystym języku.