Geoblog.pl    seba673    Podróże    Chiny 2010... i może coś więcej    Kolejna jazda na motorowerze
Zwiń mapę
2010
26
paź

Kolejna jazda na motorowerze

 
Tajlandia
Tajlandia, Mae Hong Son
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 20291 km
 
Jak wspomniałem w poprzednim wpisie dzisiejszy dzień miał mi upłynąć na eksplorowaniu tutejszych okolic na motorowerze. Do wyboru miałem maszynę z automatyczną lub manualną skrzynią biegów. Po moich doświadczeniach z Laosu, Wietnamu i Kambodży zdecydowałem się na drugą z opcji. Powodów było kilka jednym z nich było niewątpliwie mniejsze zużycie paliwa, drugim większa kontrola nad jazdą w górskim terenie (oj będzie trzeba się napracować) a trzecim po prostu lepsza zabawa (automat jest zdecydowanie „nudniejszy”). Zanim wsiadłem na moją nową maszynę okazało się, że w przeciwieństwie do moich wypożyczeń z poprzednich państw tutaj dostaje się sprzęt zatankowany pod sam korek (w pozostałych państwach o paliwo „na początek” było trzeba zadbać samemu). Oczywiście przed oddaniem motoroweru z powrotem, trzeba będzie zatankować go do pełna. Muszę przyznać, że takie rozwiązanie bardziej mi odpowiadało. Pozostała ostania kwestia dotycząca mojej dzisiejszej jazdy a mianowicie dosyć szybkie przystosowanie się do ruchu lewostronnego. Przyznam się, że o ile do jazdy po prostych dosyć szybko się przyzwyczaiłem (między innymi wyprzedzanie po prawej stronie) to o pamiętaniu, że po skręcie w prawo muszę wjechać na lewy pas na początku zdarzyło mi się zapomnieć (na szczęście bez konsekwencji). Przystosowanie zajęło mi kilka minut, dlatego na początku postanowiłem sobie pojeździć trochę na mniej ruchliwych uliczkach miasta (w gruncie rzeczy tylko takie tam były). Gdy już wszystko miałem opanowane ruszyłem w drogę. Mając tylko prowizoryczną mapę (ksero z wypożyczalni) za pierwszy cel obrałem sobie bardzo znaną wioskę, w której mieszkają tak zwane „długo szyje” kobiety. Dlaczego długo szyje? Mianowicie z tego powodu, iż od dzieciństwa mają zakładane na szyje bransolety a wraz ze wzrostem dokładane są kolejne pierścienie. Po prostu męczarnie, ale jak tradycja to tradycja (plemię pochodzi z Birmy). Dojechanie na miejsce zajęło mi około godziny i po 23 km mogłem zejść ze swojej maszyny i udać się na piechotę do wioski. Już wczorajszego dnia zostałem uprzedzony przez właścicielkę wypożyczalni, że wstęp do wioski będzie płatny i muszę przyznać, że nie mało bo 250 Bahtów, czyli prawie 8$ (rzadko się zdarzało żebym decydował się na taki jednorazowy wydatek, aby coś zobaczyć). Teraz będzie trochę narzekania. Jeśli chodzi o moje zdanie to wioska okazała się strasznie przereklamowana, z tego co było jeszcze kilkanaście lat temu naturalne, tradycyjne teraz zrobiła się po prostu komercja. Bardzo dużo straganów z pamiątkami wątpliwej jakości. Odniosłem nawet wrażenie, że szkoła, do której się udałem po kilku minutach funkcjonowała tylko podczas wizyt turystów. No ale koniec tego narzekania, prawda jest taka, że będąc w tych okolicach i nie odwiedzając tej wioski prawdopodobnie bym tego żałował do końca życia. Natomiast będąc tutaj i ją odwiedzając będę tego żałował może przez kilka następnych minut. Kolejnym moim celem było dojechanie na motorowerze jak najdalej się da na północ prowincji. Szacowałem, że będzie to około 70 km od Mua Hung Son. Oczywiście po drodze odwiedzając ciekawsze atrakcje. Nie ukrywam jednak, że najbardziej interesowały mnie przepiękne widoki podczas jazdy po niesamowitych górskich serpentynach. Muszę przyznać, że akurat na tym się nie zawiodłem. Podczas swojej jazdy w kierunku granicy birmańskiej (na północy) odwiedziłem znajdujący się przy głównej drodze dosyć spory wodospad „Pha Sua”. Następny w kolejności był dosyć przypadkowy park botaniczny i zoologiczny. Szczerze powiedziawszy akurat w takim miejscu nie spodziewałem się podobnej atrakcji. A naprawdę było, co oglądać spore tereny ogrodzone po obydwu stronach drogi (cały czas można było jechać na skuterze) a na nich między innymi sporo jeleniowatych (niestety nie wszędzie były napisy po angielsku, więc gatunków nie podam), niezliczone gatunki ptaków (chociaż te już w klatkach) oraz kilka gatunków kotowatych (z jednym nawet trochę się „pobawiłem”). Po opuszczeniu parku udałem się dalej na północ. Droga zaczęła niemiłosiernie wić się i wspinać pomiędzy górami. Pokonywanie kolejnych wzniesień naprawdę sprawiło mi sporo frajdy. Około godziny 13 udało mi się dojechać do kolejnej wioski, która okazała się jednym wielkim ośrodkiem turystycznym. Co prawda aktualnie turystów nie było, ale mieszkańcy czekali na nich w pełnej gotowości. W związku z tym, iż troszeczkę zgłodniałem postanowiłem w tym miejscu coś przekąsić. Jak się jednak okazało wcale nie było to takie proste. Wioska, mimo że turystyczna to była jednak przeznaczona głównie dla turystów Tajskich. Tak więc gdy poprosiłem o jakiekolwiek menu zrobiono duże oczy i odesłano mnie do kolejnej z restauracji (gdzie takowe powinno się znajdować). Odniosłem jednak wrażenie, że prawdopodobnie nie chciało im się rozgrzewać patelni, aby przygotować posiłek dla jednego głodnego turysty. W następnej knajpce było już lepiej menu było, ale tylko z 4 potrawami. Zamówiłem więc standardowo ryż z mięsem (w każdym miejscu, w którym jadłem nazywało się to inaczej). Najedzony pojechałem jeszcze kilka kilometrów dalej oglądając między innymi wspaniały zalew oraz zaporę i rozpocząłem drogę powrotną do Mae Hong Son. Mimo że wracałem tą samą trasą, okazała się nie mniej wymagająca niż podjazd pod górę. Tym razem czekały mnie zjazdy, a muszę przyznać, że zjeżdżanie po serpentynach wymagało naprawdę sporej uwagi i umiejętności. Do miasteczka wróciłem około 16 i powoli zacząłem się pakować. Jak się dowiedziałem jutrzejszego dnia mój autobus miał odjeżdżać z dworca położonego około 1 km od mojego guesthousu o godzinie 8:30. Niestety jazda do Chiang Mai miała trwać aż 7 godzin. Najpierw do Pai (gdzie byłem kilka dni temu) a stamtąd dopiero do Chiang Mai.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (11)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (1)
DODAJ KOMENTARZ
mirka66
mirka66 - 2010-11-11 10:21
Niedawno w TV byl film M.Wijciechowskiej o tych "dlugich szyjach",bardzo interesujacy.
 
 
seba673
Sebastian Woźniak
zwiedził 6% świata (12 państw)
Zasoby: 126 wpisów126 146 komentarzy146 1093 zdjęcia1093 0 plików multimedialnych0