Geoblog.pl    seba673    Podróże    Chiny 2010... i może coś więcej    Mgła, deszcz i tarasy ryżowe
Zwiń mapę
2010
27
sie

Mgła, deszcz i tarasy ryżowe

 
Chiny
Chiny, Duoyishu
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 15391 km
 
Tarasy ryżowe w rejonach, w których się aktualnie znajdowaliśmy słyną z niesamowitych widoków podczas wschodów i zachodów słońca. Co prawda najlepiej prezentują się o innej porze roku, jednak mieliśmy nadzieje że uda nam się zrobić kilka niezłych zdjęć. Wczorajszego dnia niestety wieczorem pogoda się popsuła i niestety zachodu słońca nie udało się zobaczyć. Nadzieja była dzisiejszego dnia. Zgodnie z informacjami udzielonymi przez właścicielkę Guesthousu wschód słońca można było obejrzeć z jej tarasu o godzinie 6:30. Poprzedniego dnia nastawiłem sobie budzik na 6:15 i poszedłem spać. Gdy dzwonek mojego telefonu się odezwał za oknem było jeszcze ciemno, niestety już po odgłosach dobiegających z zewnątrz wiedziałem, że wschodu słońca na pewno nie uda mi się zobaczyć. Dźwięk ten był niczym innym jak kroplami deszczu spadającymi na taras, jeszcze zaspany wychyliłem się przez okno i niestety stwierdziłem, że oprócz deszczu pojawiła się także gęsta mgła. Poleżałem jeszcze z pięć minut i postanowiłem jednak wstać, zabrać swój aparat i mimo przeciwności porobić kilka zdjęć. Jak zaplanowałem tak też zrobiłem, co prawda fotki mnie nie zachwyciły jednaj poranna mgła w połączeniu z deszczem i słabo widocznymi tarasami ryżowymi też miała swój klimat. Około godziny 7 czekało już na nas gotowe śniadanie (oczywiście domowej roboty). Kilka tostów, omlety z dużą ilością warzyw i dosyć dziwne, ale bardzo smaczne placki ryżowe na słodko. Ponownie mogłem stwierdzić, że tak dobrego śniadania już dawno nie jadłem. (Ta myśl przebiegała mi przez głowę jeszcze kilka razy podczas naszego pobytu u „Auntie”) . W związku z dalej padającym deszczem i utrzymującą się gęstą mgłą postanowiliśmy, że spróbujemy przeczekać aż pogoda się poprawi i wyruszyć na trekking około 11. Oznaczało to, że już na pewno nie uda się zrealizować planu, który wczorajszego wieczoru przedstawiła Francuzka. Po następnych kilku godzinach deszcz przestał padać i około 11 ruszyliśmy w drogę. Niestety po około pół godzinie ponownie się rozpadało. Żeby nikt nie pomyślał, że byle deszcz potrafi mnie zatrzymać wspomnę tylko, że w tych rejonach jak już zacznie padać to nic się nie da zrobić, dosłownie ledwo co widać. Oczywiście nie mogliśmy podjąć innej decyzji niż powrót do Guesthausu. Gdy wróciliśmy postanowiliśmy, że znowu trochę przeczekamy, zjemy lunch i po nim spróbujemy ponownie ruszyć w drogę. Czas mijał a deszcz nie przestawał padać, polepszyło się dopiero około godziny 15 wtedy to ruszyliśmy ponownie. Mimo dalej padającego deszczu tym razem nie był on aż tak uciążliwy, plusem było to, że wreszcie mgła ustąpiła i widok na tarasy ryżowe się poprawił. W związku z mniejszą ilością czasu, która nam pozostała do zmroku postanowiliśmy udać się jedynie kilka kilometrów na północ główną drogą a potem zejść po zboczu do niewielkich wiosek i już doliną wrócić do GuestHousu. Tak jak się spodziewaliśmy początek trasy przebiegający drogą nie był zbyt ciekawy. Dopiero gdy zeszliśmy w dół do pierwszej z wiosek humory nam się poprawiły. Już samo zejście było dosyć trudne, jak to bywa po deszczu większość ścieżki była dosyć śliska. Przechadzając się pomiędzy dosyć prostymi zabudowaniami w pierwszej z wiosek można było zadać sobie pytanie: Jak oni mogą tutaj mieszkać? Większość domów była dosłownie połączona z przydomowym zwierzyńcem. Po wąskich alejkach chodziły sobie kury, kaczki, dosyć spore świnie i co jakiś czas nawet bawoły. Gdy opuściliśmy wioskę dojście do drugiej położonej niedaleko dostarczyło nam kolejnych wrażeń (tym razem wzrokowych). Wreszcie przechadzając się wąskimi polnymi ścieżkami mogliśmy ujrzeć tarasy ryżowe w całej okazałości. Oczywiście udało mi się zrobić sporą ilość zdjęć, które jak zwykle postaram się w miarę możliwości zamieścić. Pokonanie całej trasy zajęło nam około trzech godzin, może to niezbyt dużo, ale tak jak wspomniałem pogoda niestety na więcej nie pozwoliła. Po powrocie okazało się, że do GuestHousu wprowadziła się trójka Niemców (Starsze małżeństwo oraz ich córka). Tak więc dzisiejszą kolację spędziliśmy w większym gronie, dyskutując i wysłuchując swoich opowieści o podróżowaniu. Jak się okazało młodsza z Niemek mówiła dosyć dobrze po Chińsku (kilka lat temu uczyła się w szkole w Szanghaju) dzięki niej udało się trochę więcej dowiedzieć od właścicielki pensjonatu oraz oczywiście wynegocjować lepszą cenę za minubusa, którym mieliśmy się udać następnego dnia do Xinjie.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (12)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (1)
DODAJ KOMENTARZ
Basia
Basia - 2010-08-31 08:13
Piękne zdjęcia. Proszę o podawanie na blogu nazw i adresów miejsc noclegowych, ceny raczej są. To bardzo ważne informacje dla podrózników
 
 
seba673
Sebastian Woźniak
zwiedził 6% świata (12 państw)
Zasoby: 126 wpisów126 146 komentarzy146 1093 zdjęcia1093 0 plików multimedialnych0