Ufff… Po ponad trzech tygodniach podróży od przekroczenia granic Wietnamu udało mi się dotrzeć do Ho Chi Minh bardziej znanego jako Sajgon. Jedenastogodzinna podróż autobusem mimo że dosyć długa nie była dla mnie zbyt męcząca. Może jedynie końcówka drogi się trochę dłużyła z powodu korka który ciągnął się już od Bien Hoa położonego o jakieś 30 kilometrów na wschód od miasta. Przed dotarciem do Sajgonu trochę obawiałem się miejsca w którym autobus „wyrzuci” wszystkich pasażerów, raczej nie widziało mi się wędrowanie przez Sajgon po zmroku (dochodziła godzina 19). Na szczęście zatrzymaliśmy się bardzo blisko ulicy z tanimi hotelami i guest housami gdzie upatrzyłem sobie i wcześniej zarezerwowałem dwa noclegi. Po około 10 minutach przedzierania się przez tłumy ludzi (w większości okolicznych restauracji właśnie rozpoczęła się „Happy Hour” a co za tym idzie były one wręcz wypchane po brzegi zagranicznymi turystami) udało mi się dotrzeć do mojego hoteliku. Po bardzo miłej rozmowie z właścicielką, oczywiście na temat tego co ona może dla mnie zorganizować podczas mojego pobytu w tym miejscu (kasa, kasa, kasa,…) udałem się do swojego dorma. Mimo że lokum z 4 łóżkami nie było zbyt duże nie miałem na co narzekać. Klimatyzacja była, wygodne łóżko było, nawet telewizor i lodówka się znalazła (jak na dorma, tego jeszcze nie doświadczyłem). Pierwsze nocne wyjście z hotelu na ulice Sajgonu i pierwsze wrażenie było bardzo pozytywne nawet mimo ostrzeżeń właścicielki hotelu co do bardzo częstych tutaj kradzieży. No ale przecież nie przyjechałem tutaj aby całymi dniami i nocami siedzieć schowany pomiędzy czterema ścianami. Po całym dniu na niewielkiej ilości jedzenia (małe śniadanie przed wyjazdem, standardowo zupa Pho na obiad) teraz wreszcie miałem okazje żeby się porządnie najeść. Jednak po obejściu okolicznych „restauracji” musiałem stwierdzić że jeśli chodzi o jedzenie to zawartość mojego portfela prawdopodobnie podczas przebywania w tym mieście dosyć mocno się skurczy. No ale przecież jeść trzeba. Już po około godzinie chodzenia po niesamowicie gwarnych i rozświetlonych uliczkach Sajgonu stwierdziłem że miasto to o wiele lepiej mi się podoba niż znajdujące się na północy Hanoi. Mimo niesamowitego tłoku na ulicach wydawało mi się ono bardziej uporządkowane od stolicy kraju. No i najważniejsze że po pierwszych godzinach nadal miałem ochotę zostać tutaj kilka dni, mimo mojej niechęci do tak dużych i zatłoczonych miast jakim niewątpliwie jest Sajgon. Dobra, dość tego opisywania na dzisiaj, trzeba iść wcześniej spać aby następnego dnia wcześniej wstać. Niestety darmowe śniadania w tym hotelu są podawane „jedynie” do godziny 9. Tak więc przez najbliższe dni codziennie czekał mnie będzie ten sam dylemat: Wstać wcześniej i mieć darmowe śniadanie, czy poleżeć dłużej i potem szukać czegoś na mieście uszczuplając swój portfel. To pytanie ciągnęłooooo… się jeszcze za mną przez kilka kolejnych minut po zamknięciu oczu leżąc na hotelowym łóżku.