Geoblog.pl    seba673    Podróże    Chiny 2010... i może coś więcej    Tunele Cu Chi i świątynia Cao Dai
Zwiń mapę
2010
19
wrz

Tunele Cu Chi i świątynia Cao Dai

 
Wietnam
Wietnam, Củ Chi
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 17588 km
 
Niedzielny poranek rozpoczynający kolejny dzień w Sajgonie zaczął się dla mnie jak ostatnio dosyć wcześniej, bo o godzinie 7. Tego dnia miałem udać się na wykupioną w moim hotelu wycieczkę do świątyni Cao Dai oraz do niezwykle przeze mnie oczekiwanych tuneli Cu Chi. Zanim jednak dojechaliśmy do pierwszej z wymienionych atrakcji zatrzymaliśmy się na pół godziny w niezwykłej fabryce/cepelii, w której Wietnamczycy tworzyli niesamowite arcydzieła, (głównie obrazy) wykorzystując materiały takie jak skorupki po jajkach oraz macicę perłową. Może brzmi to dosyć tandetnie, ale ręczę że wykonane przy pomocy tych materiałów dzieła były naprawdę warte swojej ceny. Ceny, która niestety jak na moją kieszeń była zbyt wysoka. Najmniejsze obrazy, pudełka, wazy kosztowały w granicach 5-30$, natomiast te większe, włączając w to także meble od 100 do nawet kilu tysięcy zielonych. W tym miejscu muszę także wspomnieć, że wszystkie te rzeczy były oczywiście robione ręcznie. Jeszcze w fabryce udało mi się dosyć przypadkiem poznać podróżującego tym samym busem Polaka. Mówiąc przypadkiem mam na myśli to, że ani ja ani on nie mówiliśmy do tej pory po Polsku. Zwłaszcza że on podróżował razem ze swoim amerykańskim kolegą. Okazało się, że od 30 lat przebywa w USA a w tym roku zamierza na stałe wrócić do Polski. Bardzo sympatycznie było po kilku tygodniach móc znowu porozmawiać sobie w ojczystym języku z kimś, kto stał naprzeciwko mnie. Wracając do mojej wycieczki, po opuszczeniu fabryki udaliśmy się bezpośrednio do świątyni. Szczerze powiedziawszy bardzo dziwna sprawa z religią, która tam obowiązywała, świątynia robiła naprawdę niesamowite wrażenie zarówno swoimi rozmiarami jak i ponadprzeciętną kolorystyką. Do wnętrza można było wejść uprzednio zdejmując buty, przybycie w to miejsce było tak zaplanowane żeby trafić na jedną z czterech ceremonii odbywających się tutaj każdego dnia. Tak więc w punkt o godzinie 12 rozpoczęło się „przedstawienie” w którym spora ilość wierzących ubrana głównie w białe stroje modliła się, śpiewając przy akompaniamencie granej na żywo muzyki. Hmm.. gdy będę miał trochę czasu postaram się więcej dowiedzieć o tej religii gdyż nasz przewodnik o dziwo też za wiele informacji nam nie przekazał. Po tej niezwykłej ceremonii, której niestety nie było nam dane zobaczyć do końca (minus zorganizowanej wycieczki) i po niezbyt dobrym obiedzie udaliśmy się do tuneli Cu Chi. Szczerze powiedziawszy na odwiedzenie tego miejsca czekałem z wielką niecierpliwością i nadzieją, muszę przyznać, że się nie zawiodłem. Już na samym początku po krótkim wprowadzeniu został nam przedstawiony stary dokumentalny film na temat Cu Chi. Po jego obejrzeniu udaliśmy się drogą prowadzącą w lesie (niezwykły klimat, drzewa, ptaki w oddali słychać było wystrzały z broni maszynowej… na strzelnicy znajdującej się niedaleko). Po drodze zostały nam pokazane różne rodzaje pułapek stosowanych przez Wietnamczyków w czasie wojny. Kolejną atrakcją w tym kompleksie była możliwość postrzelania sobie z kilku rodzajów broni między innymi z M-16 oraz z AK-47. Niestety na przeżycie takiego doświadczenia zdecydowały się tylko dwie osoby z naszej grupy (głównie z powodu ceny, która wahała się pomiędzy 20000-25000 za jeden nabój a trzeba było wykupić ich, co najmniej 10). Po wystrzelaniu wszystkich nabojów przez dwójkę zapaleńców już całą grupą udaliśmy się do wejścia do tuneli. W tym miejscu można było się zdecydować na kilka opcji, albo przejść pierwszy odcinek położony jakieś 2-3 metry pod ziemią (30m długości) albo udać się dalej do jednego z trzech następnych wyjść oddalonych od wejścia kolejno o 50, 80 oraz 100 metrów. Oczywiście nie mogłem sobie odmówić pokonania całego dystansu. Emocje, jakie temu towarzyszyły były naprawdę niesamowite, rozmiar tuneli, mniejsza ilość powietrza, ciemności jak i wyższa temperatura wyzwalały sporą dawkę adrenaliny. Większość drogi było trzeba pokonać kucając przesuwając nogi po dosyć twardym gruncie, pod koniec musiałem jedynie przejść około trzech metrów na kolanach. Prawdę powiedziawszy nie wyobrażam sobie jak Wietnamczycy mogli przebywać w tych tunelach całymi godzinami, dniami (podczas nalotów bombowych). Tak wiec jak wcześniej wspomniałem sporo oczekiwałem od tego miejsca i na szczęście się nie zawiodłem. Oczywiście jest to moje osobiste zdanie i inne osoby mogą być lekko zawiedzione tunelami Cu Chi. Po powrocie z wycieczki, w okolicach Sajgonu została mi do zobaczenia Delta Mekongu. W związku z tym, iż kończył się termin ważności mojej wietnamskiej wizy (nie miałem zamiaru jej przedłużać w związku z dosyć sporymi kosztami) zdecydowałem się na zakup kolejnej zorganizowanej wycieczki. Do wyboru miałem trzy warianty: 1 dniowa, 2 dniowa i 3 dniowa. Po przeanalizowaniu wszystkich za i przeciw zdecydowałem się na drugą opcję. W związku, że powrót planowany był na godzinę 17 we wtorek postanowiłem także zakupić bilet autobusowy na ten sam dzień do Phnom Penh w Kambodży. Tak więc wtorkowy dzień zapowiadał się dosyć ekstremalnie, po dwu dniowej wycieczce po delcie i powrocie do Sajgonu czekała mnie całonocna podróż do stolicy Kambodży (Phnom Penh).
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (20)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
seba673
Sebastian Woźniak
zwiedził 6% świata (12 państw)
Zasoby: 126 wpisów126 146 komentarzy146 1093 zdjęcia1093 0 plików multimedialnych0