Geoblog.pl    seba673    Podróże    Chiny 2010... i może coś więcej    Pierwszy dzień w Kambodży
Zwiń mapę
2010
22
wrz

Pierwszy dzień w Kambodży

 
Kambodża
Kambodża, Phnom Penh
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 17768 km
 
DWA POPRZEDNIE WPISY Z DELTY MEKONGU ZAMIESZCZĘ W PÓŹNIEJSZYM TERMINIE. (Na wstępie dodam tylko, że wycieczka się udała i po powrocie do Sajgonu udałem się nocnym autobusem do Phnom Penh w Kambodży)

Gdy obudziłem się na moim podwójnym siedzeniu (w związku z małą ilością osób każdy kładł się na dwóch lub nawet na trzech miejscówkach) w autobusie okazało się, że jesteśmy już na parkingu przed granicą Wietnamsko – Kambodżańską. Spojrzałem na zegarek i stwierdziłem się, że jest dopiero godzina 5:30, a jak wcześniej udało mi się dowiedzieć, przejście graniczne otwierają dopiero o godzinie 7. Mimo moich usilnych starań nie udało mi się już więcej zasnąć i tak oto doczekałem do otwarcia granicy. Jeszcze prze tym czasem jedna z osób podróżująca z nami, jako „przewodnik” zabrała nasze paszporty i udała się załatwić wizy. Do Phnom Penh mieliśmy dojechać o godzinie 9 (przynajmniej tak zakładał rozkład jazdy) niestety ze względu na przedłużające się formalności na granicy i późniejsze problemy z osobami udającymi się do Siem Reap (przesiadka do innego autobusu, którego nie było) dotarliśmy do stolicy Kambodży dopiero przed 14. No cóż, było to tylko „drobne” pięciogodzinne opóźnienie. Szczerze powiedziawszy trochę martwiłem się godziną przyjazdu, ponieważ jeszcze tego dnia chciałem zacząć załatwianie wizy do Laosu, którą podobno najłatwiej wyrobić właśnie w ambasadzie w Phnom Penh (większość tego typu instytucji zamykają o godzinie 17). Gdy tylko wysiadłem z autobusu okrążyło mnie kilkadziesiąt osób proponujących podwiezienie do Hotelu. Ze wszystkich stron słyszałem tylko na zmianę moto-bike, tuk-tuk, moto-bike, 1$, moto-bike i tak w kółko. Jak to ze mną bywa nie dałem się namówić na żadną z „ofert” tylko udałem się do upatrzonego miejsca noclegowego na piechotę. Na miejsce (King Guesthouse) dotarłem po około 10 minutach, już podczas zakwaterowania zdążyłem się wypytać o najbardziej interesujące mnie rzeczy. Ile kosztuje wyrobienie wizy Laotańskiej (odpowiedz 30$ i czeka się tylko 1 dzień, zdecydowałem się spróbować załatwić wizę osobiście), Ile kosztuje wyrobienie wizy Tajskiej (10$ - 4dni i 25$ - 1 dzień), ile kosztuje bilet do Pursat (5$), nie omieszkałem także spytać o przelicznik, który się tutaj stosuje pomiędzy dolarami a rielami (1$ - 4200 Rieli). W tym miejscu muszę także wspomnieć, że już po pierwszych godzinach okazało się, że jednak główną walutą jest tutaj $ amerykański, gdy próbowałem za coś droższego zapłacić w rielach większość osób dziwnie się na mnie patrzyła i pytała o dolary. Gdy płaci się za coś dolarami bardzo często reszta wydawana jest w rielach, w takiej sytuacji trzeba oczywiście sobie wszystko przeliczyć, bo zdarza się że stosowany w takich sytuacjach przelicznik jest dobry tylko dla sprzedającego (wystarczy jednak tylko wspomnieć o większej reszcie i bez problemu się ją dostaje). Za wszelkie towary sprzedawane na ulicy najlepiej płacić jednak walutą Kambodżańską no i broń boże nie dawać dużych banknotów dolarowych (kilka takich zapytań miałem, „że oni rozmienią bez problemu” i prawdopodobnie już więcej się nie pokażą). Wracając do mojego zakwaterowania, dostałem pokój jedno osobowy z dużą łazienką (niestety bez ciepłej wody) ale do tego z TV (jak zwykle pewnie nawet go nie włączę) i sporym wiatraczkiem (oczywiście opcja z Klimą była droższa o 2-3$). Po rozgoszczeniu się w pokoju udałem się na miasto coś zjeść a następnie już bezpośrednio do ambasady Laosu (na piechotę około 4km), jak zawsze byłem twardy i nie korzystałem z tuk-tuków ani skuterów, zresztą zawsze podczas takich spacerów uda się więcej zobaczyć. Do ambasady udało mi się dotrzeć o 16:30 (pół godziny przed zamknięciem). Pierwsze moje pytanie było o koszt wizy, usłyszałem, że cena wynosi 25$ i czeka się dwa dni. Oczywiście taka opcja nie wchodziła w grę (nie zamierzałem spędzić w tym mieście tyle czasu). Gdy zapytałem się o możliwość szybszego odbioru z miejsca usłyszałem cenę 35$, jednak po kilku minutach rozmowy udało mi się załatwić odbiór na następny dzień w cenie 25$. Po wizycie w ambasadzie udałem się do hotelu na odpoczynek przy okazji zwiedzając dwa mijane po drodze parki oraz przepiękny deptak położony nad brzegiem Mekongu.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (9)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (1)
DODAJ KOMENTARZ
jw
jw - 2010-09-24 12:10
różnica między budynkiem mieszkalnym a kompleksem pałacowym - to jak niebo i piekło
 
 
seba673
Sebastian Woźniak
zwiedził 6% świata (12 państw)
Zasoby: 126 wpisów126 146 komentarzy146 1093 zdjęcia1093 0 plików multimedialnych0