Geoblog.pl    seba673    Podróże    Chiny 2010... i może coś więcej    Zwiedzanie
Zwiń mapę
2010
09
paź

Zwiedzanie

 
Laos
Laos, Vientiane
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 19333 km
 
Mój drugi dzień w Vientiane postanowiłem rozpocząć (namówiony prze Witka i Tomka) na odwiedzeniu znajdującego się 20 minut piechotą od centrum Targu. Oczywiście była to doskonała okazja do zjedzenia w miarę taniego śniadania. Gdy dotarliśmy na miejsce udało mi się zakupić kilka dosyć tanich składników na mój pierwszy posiłek. Dwa pomidorki (1000 kip), dwie spore Bagietki (po 2000), małe banany na cały dzień (pewnie z 15 sztuk za 3000 kip), ananasa (w zależności od rozmiaru ceny od 4000 -2000 kip, dla mnie na cały dzień spokojnie wystarczył ten najmniejszy) a do tego 2 jajka sadzone każde po 2000 kip. Wyprzedzając fakty powiem, że za 11000 kip tak się najadłem, że wystarczyło mi aż do kolacji (wczesnej). Postanowiłem oczywiście, że następnego dnia także odwiedzę to miejsce. Po spożyciu śniadania i ponownym spotkaniu z Polakami wyruszyliśmy eksplorować miasto. Pierwsza na naszej drodze „stanęła” świątynia Wat Si Saket, wstęp oczywiści płatny dla Laotańczyków jedyne 2000 kip a dla cudzoziemców aż 5000. Największe wrażenie w całym kompleksie robiło kilka tysięcy różnych rozmiarów ceramicznych i srebrnych posążków i posągów buddy ulokowanych na wewnętrznej części muru otaczającego centralnie położoną świątynię. Sama świątynia okazała się bardzo zniszczona (aktualnie w trakcie renowacji) na uwagę zasługiwały niewątpliwie kolorowe malowidła ozdabiające ściany jak i przepiękny drewniany strop (niestety nie można było robić zdjęć). Po opuszczeniu tego miejsca udaliśmy się dalej na północny wschód do oddalonej jakieś 3km kolejnej świątyni tym razem Pha That Luang. Udało nam się dotrzeć na miejsce około 14:30, jednak mimo tego nie zdecydowaliśmy się wejść do środka. Dlaczego? Trudno powiedzieć może zraził nas kolejny wydatek 5000 kip, może byliśmy zbyt zmęczeni dotarciem w to miejsce a może (to najbardziej prawdopodobne) mieliśmy już spore przesycenie tego typu budowlami. Udaliśmy się za to w bardziej ustronne i trochę chłodniejsze miejsce (tego dnia prawdopodobnie było sporo ponad 30 stopni) a mianowicie hmm… trudno mi powiedzieć czy była to świątynia, ale oczywiście przed wejściem zdjęliśmy buty i usiedliśmy wygodnie na podłodze podziwiając niesamowite malowidła znajdujące się na ścianach i suficie. Czas bardzo szybko leciał przesiedzieliśmy tutaj dosyć sporo czasu, po czym postanowiliśmy wrócić do centrum. Po drodze „odpoczywając” jeszcze pod Patuxai (coś na kształt Łuku Triumfalnego) i dalej udając się na nocny market. Przechadzając się pomiędzy straganami nabraliśmy niesamowitej ochoty na próbowanie nowych rzeczy. Tak więc co chwila kupowaliśmy różnego rodzaju ciastko podobne produkty i zachwycaliśmy się niesamowitymi smakami tutejszych specjałów (większość tych rzeczy kosztowała tylko 1000 kip). Gdy byliśmy już najedzeni nastał czas powrotu do swoich Guesthousów. Jutrzejszego dnia Witek i Tomek zamierzali się udać do Vang Vieng a ja niestety musiałem czekać na moją nieszczęsną wizę do Tajlandii aż do poniedziałku. W międzyczasie wyskoczył jeszcze jeden problem, mianowicie odbioru wiz można dokonywać tylko od 13 do 15 a ostatni autobus odjeżdża do Vang Vien o 13:30. Biorąc pod uwagę, że konsulat jest ponad 3 km od mojego guesthousu a dworzec autobusowy 1,5km od konsulatu robił się mały problem. Prawdopodobnie spróbuję odebrać wizę około 11, zobaczymy może mi się uda.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
seba673
Sebastian Woźniak
zwiedził 6% świata (12 państw)
Zasoby: 126 wpisów126 146 komentarzy146 1093 zdjęcia1093 0 plików multimedialnych0