Jak wspomniałem w poprzednim wpisie pociąg do Xi’an przyjechał punktualnie. Jeszcze zanim zatrzymał się na stacji w wagonie udało mi się wypatrzeć dwójkę francuzów, z którymi już wcześniej spotkałem się w Datong. Oni wyjechali dzień wcześniej, ale zatrzymali się po drodze w miejscowości Pingyao. Postanawiamy wspólnie wziąć taksówkę i dojechać nią do hostelu Han Tang Inn. Niestety po wejściu do taksówki okazało się, że nasz kierowca zupełnie nie zna miasta, jeździliśmy w kółko dosyć długi czas, zanim wpadł na pomysł żeby zadzwonić do hostelu i spytać się o drogę. Po kilku następnych minutach dojechaliśmy w końcu na miejsce. Koszt na trzy osoby 15Y. Niestety, nie był to koniec naszych kłopotów, a właściwie moich. Do tej pory udawało mi się znaleźć tanie noclegi bez problemu, dlatego też nie zawracałem sobie głowy rezerwacjami. To był mój wielki błąd. Francuzi zarezerwowali sobie dorma dzień wcześniej i bez problemu się zakwaterowali. Natomiast jeśli chodzi o mnie zabrakło już wolnych miejsc. Zaczęły się z mojej strony gorączkowe próby szukania jakiegoś taniego lokum. Z pomocą miłej Chinki w hostelu obdzwoniłem inne tanie lokacje. Niestety wszędzie było to samo, brak wolnych miejsc. W związku z tym nie pozostało mi nic innego jak tylko wyjść na miasto i poszukać czegoś konkretnego do spędzenia nocy. Jeśli chodzi o miejsca noclegowe w Chinach nie wszystkie hostele, guest housy i hotele mają pozwolenie od władz na zakwaterowanie obcokrajowców. Wiedziałem że nocleg będę miał na 100% problemem mogła się okazać jedynie cena, która mogła nawet kilkanaście razy przekraczać tą z hostelu. Przed ruszeniem na miasto zostawiłem jeszcze tylko swój ciężki plecak i wyruszyłem na poszukiwania. Pierwsze wizyty w hotelach nie nastrajały optymizmem ceny oscylowały około 200Y, na szczęście po około pół godzinie udało się załatwić nocleg w hotelu gdzie za pokój zapłaciłem 110Y. Jak na Polskie warunki około 55zł nie było by dużo, ale biorąc pod uwagę poprzednie noclegi w Datong za tą cenę miałbym aż trzy noce. No, ale nie było co płakać, będę miał nauczkę na przyszłość. Mimo iż cena noclegu była bardzo wysoka takie rozwiązanie miało też wiele plusów. Komfortowe łóżko (po nocy w pociągu jak znalazł), klimatyzacja, której w Datongu brakowało przez parę dni, czysty kibelek oraz prysznic w pokoju no i Internet na kablu. To ostatnie ucieszyło mnie chyba najbardziej wreszcie mogłem przegrać na serwer kilkaset zdjęć i filmów, co w poprzednich warunkach zajęło by mi kilka ładnych dni. Po zostawieniu części rzeczy w hotelu wróciłem jeszcze tylko po duży plecak, który został w hostelu, udało mi się także zarezerwować w nim dwie następne noce. Tak więc wygodny, ale drogi hotelik będę miał do dyspozycji tylko przez jeden dzień. Kolejne noclegi w hostelu ułatwiają także dosyć sporo kontakt z poznanymi wcześniej Francuzami. Razem postanowiliśmy wybrać się i wspiąć na Hua Shan, jedną z pięciu świętych gór Taoizmu. Zobaczymy co z tego wyjdzie. Po zabraniu plecaka z hostelu i powrocie do hotelu udało mi się w końcu wziąć upragniony prysznic. Krótki odpoczynek, włączenie komputera i ustawienie zgrywania plików na serwer i trzeba było się zbierać. Nie będę przecież siedział w hotelu, kiedy mam tutaj tyle rzeczy do zwiedzenia. Na pierwszy ogień poszły dwie wieże, pierwsza z nich Bell Tower znajduje się na środku wielkiego skrzyżowania (ronda). Można się na nią dostać jedynie schodząc do przejścia podziemnego. Przy kasie biletowej najlepiej poprosić o bilet łączony obejmujący zarówno Bell Tower oraz pobliski Drum Tower, w takim przypadku oszczędza się około 15Y. W wieży na jednym z dwóch pięter mieści się muzeum dzwonów a na drugim można, co dwie godziny obejrzeć spektakl muzyczny w wykonaniu chińczyków. W momencie, kiedy udało mi się wejść na drugie piętro właśnie taki spektakl się rozpoczynał, warto zostać do końca, nie jest długi a można na chwilkę się oderwać od reszty spraw i posłuchać pięknej muzyki. Po przedstawieniu została do zwiedzenia jeszcze druga z wież, Drum Tower. Mieści się niedaleko tej pierwszej, droga do niej nie powinna zając nikomu dłużej niż 10-15 minut. Traf chciał, że po wejściu na jej drugie piętro także trafiłem na przedstawienie muzyczne, tym razem w roli głównej występowały bębny i talerze (poprzednio były to głównie dzwony). Po zakończonym spektaklu udałem się w kierunku kolejnej dużej atrakcji w Xi'an, jaką niewątpliwie jest Great Mosque. Aby do niej dojść trzeba przejść przez bardzo interesującą dzielnicę handlową i restauracyjną. Gdy udało mi się już dostać na miejsce jak to ostatnio dosyć często bywa bilet wstępu był droższy niż podawany w przewodniku, ale nie tak znacząco żeby sobie odpuścić jeden z największych meczetów w Chinach. Cały kompleks jest dosyć ciekawym połączeniem architektury chińskiej oraz islamskiej, kilka pawilonów, ogrodów, wręcz idealne miejsce na wyciszenie. Na samym końcu kompleksu znajduje się sala modłów (czy jak to się u nich nazywa), niestety wstęp do niej mają tylko wierni. Po wyjściu z meczetu postanowiłem udać się do hotelu i powoli zakończyć ten niezwykły dzień pełen ciekawych wrażeń.