Pierwszy dzień w Hong Kongu zaczął się dla mnie dopiero o godzinie 16, wtedy to postanowiłem wstać z łóżka (odsypiałem noc w pociągu). Zgodnie z tym, co napisałem w tekście z poprzedniego dnia miałem opisać pierwsze wrażenia z tego miasta. Hostel jak na Hong Kong był dosyć tani, ale patrząc całościowo na ceny podobnych dormów w Chinach dzieliła je dosłownie przepaść. Za jedną noc było trzeba zapłacić około 18$ amerykańskich. Hostel który sobie upatrzyłem mieścił się w wielkim budynku o wdzięcznej nazwie Chungking Mansion. Jest to ogromne zbiorowisko większości hosteli i GuestHousów w Kowlonie (Dzielnica Hong Kongu). Pierwsze wrażenie po wejściu do tego budynku nie było zbyt dobre. Jak na Chiny(jeśli tak można powiedzieć) było tu zbyt mało Chińczyków natomiast dominowali tutaj Hindusi. Jak się okazało mój hostel także był przez nich prowadzony. Jeśli chodzi o pokój, który dostałem, był to dorm czteroosobowy (taki jak sobie zarezerwowałem) o niezbyt dużych wymiarach (może ze 2 x 3,5m plus łazienka 1x1m) oczywiście z klimatyzacją. Personel hostelu okazał się nadzwyczaj pomocny w każdej kwestii udało mi się nawet oddać rzeczy do prania za free. Wracając do mojego popołudniowego wyjścia z hostelu, udałem się główną ulicą handlową znajdującą się w okolicy, czyli Nathan Road. Ulica strasznie zatłoczona, co kilka metrów znajdują się sklepy z biżuterią i drogimi ubraniami. Po zapoznaniu się z okolicą hostelu postanowiłem udać się na nabrzeże, aby zobaczyć jeszcze za dnia to, z czego słynie Hong Kong a mianowicie niesamowitych widoków rozciągających się na Hong Kong Island. Gdy dotarłem na miejsce oczywiście zaraz wyjąłem aparat i zacząłem pstrykać zdjęcia, panorama na drugi brzeg rzeczywiście była niezwykła. Postanowiłem, że jeszcze dzisiaj tutaj wrócę, ale dopiero, gdy się ściemni. Codziennie o godzinie 20 jest pokazywany spektakl świetlny z podkładem muzycznym, oczywiście nie mogłoby mnie na nim zabraknąć. Wracając do hostelu na kolejną drzemkę (poprzednia niestety nie wystarczyła) postanowiłem jeszcze się przejść aleją gwiazd (stworzona na wzór tej z Hollywood). A na niej, wiele osób związanych z filmem Hong Kongijskim zostawiło swoje odciski rąk. Jeśli chodzi o mnie to niestety rozpoznałem tylko dwie z nich. Bruca Lee (sam podpis bez odcisku) oraz Jackie Chana. Po powrocie do hostelu i kolejnej drzemce wstałem dopiero około 19 i od razu udałem się na nabrzeże, aby zająć jak najlepsze miejsca przed spektaklem. Gdy dotarłem, ustawiłem się tuż przed barierkami i zanim zaczęło się przedstawienie udało mi się zrobić kilka następnych zdjęć (tym razem po zmroku). W punk 20 zaczęło się, niezwykły spektakl z rozświetlanymi w tak muzyki budynkami. A do tego z jednej i drugiej strony rzeki, co chwilę niebo rozświetlały lasery. Niestety, ani słowa ani zdjęcia tego nie opiszą. Udało mi się nagrać około 10 minut filmu, więc pewnie po powrocie do Polski będzie można go obejrzeć. Cały spektakl trwał około 15 minut, po nim wykończony i dalej śpiący wróciłem ponownie do hostelu.