Poprzednia moja wizyta w Chiang Mai kilka dni temu raczej nie obfitowała w jakieś wyjątkowe aspekty poznawcze. Jedyne, co udało mi się wtedy zwiedzić to dworzec autobusowe oraz jego okoliczne tereny w czasie poszukiwania noclegu. Tym razem postanowiłem zostać w tym mieście trochę dłużej tak, aby mieć przynajmniej jeden cały dzień na zwiedzanie wspaniałych i licznych świątyń znajdujących się tym miejscu. Mimo że było ich dosyć sporo (pewnie na kilka godzin zwiedzania), raczej nie był to zbyt przekonywujący argument do tego, aby zwlec mnie z samego rana z łóżka. Po dosyć męczącej prawie dziewięciogodzinnej jeździe z Mae Hong Son wczorajszego dnia długi sen bardzo mi się przydał i dostarczył mi kolejnej dawki energii na zwiedzanie Chiang Mai. Do pierwszej ze świątyń, które zamierzałem odwiedzić nie musiałem zbyt wiele się nachodzić znajdowała się ona, bowiem dosłownie 200 metrów od mojego Guesthousu. Wat Phan An, bo o niej mowa była dosyć duża, ale jeśli chodzi o moje zdanie to niczym nadzwyczajnym mnie nie zachwyciła. Zachwycić miała mnie za to według przewodnika kolejna ze świątyń a mianowicie Wat Phan Tao i muszę przyznać, że byłem pod dużym wrażeniem, gdy ją ujrzałem. To, co wyróżniało ją na tle innych tego typu budowli to niewątpliwie materiał, z którego została zrobiona. Wspaniała drewniana konstrukcja zachwycała architekturą zarówno na zewnątrz jak i tym, co było w środku. Kolejną świątynią, którą udało mi się zobaczyć była znajdująca się dosłownie 100 metrów od Wat Phan Tao niezwykła Wat Chedi Luang. Cały kompleks, w której się znajdowała był dosyć spory. Od wschodniej strony, (od której rozpocząłem swoje zwiedzanie) umiejscowiona była nowsza świątynia, którą można powiedzieć ominąłem szerokim łukiem, ponieważ to co mnie naprawdę interesowało to znajdujące się za nią ruiny Tha Phra Pokklao. Gdy tylko je ujrzałem od razu nasunęły mi się skojarzenia z tym, co widziałem choćby w Angkor w Kambodży. Czerwona cegła, niesamowite rzeźby smoków znajdujące się nieopodal wejść (zamknięte dla zwiedzających) oraz kolejne rzeźby słoni po zachodniej stronie sprawiały, że niewątpliwie ta budowla wyróżniała się na tle wszystkich świątyń w Chiang Mai (została częściowo wyrestaurowana). Kolejnym punktem mojego dzisiejszego programu była Wat Phra Singh. Gdy do niej dotarłem okazała się niezwykle duża i… zatłoczona. Odbywały się w niej jakiegoś rodzaju ceremonie, więc nie przesiedziałem tam zbyt długo i udałem się w dalszą drogę. Przejście do kolejnej świątyni i zatoczenie dosyć sporej pętli w obrębie starego miasta zajęło mi następne pół godziny. Po drodze mijałem kolejne mniejsze świątynie (mało ciekawe) między innymi Wat Phra Jao Mengrai, Wat Mieun Ngoen Kong oraz Wat Meh Thanh. Zatrzymałem się także przy pomniku Trzech króli, ale wbrew pozorom nie, dlatego że był on jakiś nadzwyczaj przepiękny, ale głównie z powodu upału, który tego dnia był ledwo co do zniesienia. Po kilkunastu minutach ruszyłem dalej i udałem się do znajdującej się na północnym wschodzie starego miasta świątyni Wat Chiang Man. Sama budowla nie była jakoś specjalnie się wyróżniająca natomiast moją uwagę zwróciły dwie stupy znajdujące się w tym samym kompleksie. Jedna z nich bardzo zniszczona druga częściowo wyrestaurowana z przepięknymi rzeźbami słoni. Tego dnia postanowiłem zakończyć moje zwiedzanie świątyń i udałem się do Guesthousu. Mimo że jeszcze sporo zostało mi do zobaczenia głównie poza starym miastem to uznałem, że jak na jeden dzień wystarczy tego typu budowli. Końcówkę dzisiejszego dnia spędziłem na kompletnym lenistwie w moim Guesthousie zbierając siły na jutrzejszą jazdę (dosyć długą) do Bangkoku.