W związku z nienastrajającą zbyt optymistycznie dzisiejszego dnia pogodą byłem „zmuszony” zmienić moje zamiary, co do błogiego opalania się na plaży i wprowadzić plan awaryjny. Zakładał on, bowiem wypożyczenie skutera i eksploracje przepięknych zakątków wyspy Ko Tao. Na wszelki wypadek postanowiłem spakować ręcznik oraz wypożyczyć sprzęt do snurkowania, dzięki temu gdyby pogoda jakimś cudem się poprawiła byłbym na to przygotowany. Mógłbym zrezygnować ze skutera i na dłużej zatrzymać się na jednej z wielu dostępnych tutaj plaż. W związku z tym, iż zdecydowałem się na wypożyczenie skutera od razu na dwa dni właściciel wypożyczalni udzielił mi zniżki tak, więc za 150B za dzień otrzymałem naprawdę nowoczesną maszynę z terenowymi oponami, które muszę już teraz przyznać w górzystym terenie wyspy spisały się naprawdę znakomicie. Za swój pierwszy cel obrałem znajdującą się na południu plaże oraz zatokę o bardzo dużo mówiącej nazwie „Shark Bay”. A dlaczego akurat Shark, ponieważ w jej pobliżu można podobno bez trudu zobaczyć pływające rekiny, także snurkując bezpośrednio z plaży. Niestety, gdy tylko pojawiłem się na miejscu mimo względnie dosyć dobrej pogody to pozostałości po wczorajszym sztormie a mianowicie strasznie zamulona woda nie pozwalały nic dostrzec. Nie pozostało mi nic innego jak zadowolić się ciepłą morską wodą oraz przepiękną plażą z niesamowicie białym piaskiem. W gruncie rzeczy trochę obawiałem się wchodząc do wody, ponieważ wszędzie dookoła znajdowało się sporo tabliczek z informacją, że plaża była prywatna. Na szczęście podczas mojej kilkunastominutowej wizyty w tym miejscu nikt nie zwrócił mi uwagi. Niestety uprzedzając fakty dodam, że był to mój pierwszy a także ostatni raz, kiedy przez kilka chwil mogłem poleżeć sobie na plaży. Następnym miejscem, które odwiedziłem była kolejna plaża a mianowicie Sai Daeng Beach jednak muszę przyznać, że nie przypadła mi ona do gustu. Piasek już nie był tak biały jak ten na Shark Bay a w dodatku po sztormie miejsce to nie należało do zbyt czystych. Tego dnia jak i następnego udało mi się zobaczyć jeszcze wiele pięknych plaż i zakątków na Ko Tao. Między innymi cudowne zatoki Tanote Bay, Hin Wong Bay oraz tą, którą najbardziej zapamiętałem a mianowicie Mango Bay. A dlaczego tak utkwiła mi w pamięci?” Powód był bardzo banalny mianowicie kolejnego dnia, kiedy kontynuowałem moją „objazdówkę” pogoda ponownie się popsuła. Gdy dojechałem nad zatokę porywisty wiatr wiejący z północy sprawił, że fale rozbijające się o jej skaliste brzegi miały pewnie z 6-7 metrów wysokości. Po prostu niesamowity widok. Gdy tak sobie obserwowałem niesamowitą siłę natury naszła mnie przerażająca myśl, a co jeśli mój rejs katamaranem, na którym jutro miałem udać się do Champhon a potem autobusem do Bangkoku zostanie odwołany. Moja myśl okazała się niestety prorocza gdyż wracając do mojego guesthousu zahaczyłem o przystań promową gdzie wisiała kartka z informacją o odwołaniu wszystkich jutrzejszych rejsów. Powód. Zła i nieprzewidywalna pogoda. Cóż tego obawiałem się od dłuższego czasu no, ale nie było, co płakać przecież z siłami natury żaden człowiek jeszcze nie wygrał. Na pocieszenie miałem fakt, iż mój samolot odlatywał dopiero 11 listopada a wiec do tego czasu powinno mi się udać opuścić tą wyspę. Taką miałem przynajmniej nadzieję.