Geoblog.pl    seba673    Podróże    Chiny 2010... i może coś więcej    Maratonu ciąg dalszy (Bangkok - Kanchanaburi)
Zwiń mapę
2010
05
lis

Maratonu ciąg dalszy (Bangkok - Kanchanaburi)

 
Tajlandia
Tajlandia, Kanchanaburi
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 21954 km
 
Po dosyć męczących trzech godzinach w restauracji i śniadaniu około czwartej nad ranem (nie pamiętam żebym kiedykolwiek jadł ten posiłek o tej godzinie) udałem się na jedną z głównych ulic i po kilku minutach wsiadłem do dobrze mi znanego autobusu linii nr 3 jadącego na północny dworzec autobusowy. Na miejsce dotarłem już po około 40 minutach, biorąc pod uwagę, że ostatnia moja podróż tą linia trwała ponad półtorej godziny tym razem mogłem być naprawdę zadowolony (w nocy korek były zdecydowanie mniejsze). Traf chciał, że udało mi się zakupić bilet na kurs do Kanchanaburi już na godzinę 7, nie musiałem, więc zbyt długo czekać i już po kilku minutach mogłem rozsiąść się w autobusie. W związku z tym, iż podróż miała trwać około 2,5 godziny a autobus był prawie pusty postanowiłem się rozłożyć na czterech siedzeniach umieszczonych na końcu autobusu i trochę przespać. Niestety nie dałem rady. Nie pozostało mi nic innego jak poczekać do Kanchanaburi i tam po znalezieniu jakiegoś guesthousu odespać poprzednią noc. Do miasta, które słynie głównie ze swojej niezwykle popularnej historycznej atrakcji, jaką niewątpliwie był most na rzece Kwai udało się dojechać tuż przed 10. W związku z tym, że dworzec autobusowy znajdował się około 1,5 km od dzielnicy z tanimi guesthousami potrzebowałem kolejnych 20 minut, aby się tam dostać (oczywiście na piechotę). Na miejscu dosyć szybko znalazłem ciekawe lokum z pokojem za 150B i padłem jak zabity. Obudziłem się już po około dwóch godzinach. Wszakże dzisiejszy dzień miał być przeznaczony na zwiedzaniu tego miasta (a raczej miasteczka). Mimo niewielkiej ilości snu, muszę przyznać, że raczej byłem wypoczęty. Pierwszą atrakcją, którą chciałem zobaczyć był znany na całym świecie most na rzece Kwai. Dojście do niego (2km) zajęło mi około pół godziny, przy okazji oddając kilka rzeczy do pralni (15B/ kg dla porównania na wyspie Ko Tao chcieli nawet i 40B/kg). Zanim dotarłem nad rzekę wymieniłem ostatnie dolary na Bahty, mając nadzieję, że pieniędzy wystarczy mi już do końca mojej podróży. Jeśli chodzi o sam most to naprawdę robił wrażenie, mimo że z dawnych czasów zostały tylko niewielkie jego fragmenty, ponieważ jego część została zniszczona podczas alianckich bombardowań. Nie da się ukryć, że to, co rozsławiło ten most to niesamowita liczba jeńców, która została wykorzystana do jego budowy a także do ciągnącej się dalej na północny zachód (do Birmy) kolei śmierci (część trasy zamierzam odwiedzić w następnych dniach, także ten najsłynniejszy odcinek zwany Hell Fire Pass). Przechadzając się po moście, (po którym można się przejechać turystycznym pociągiem) nie dało się nie usłyszeć słynnej melodii ze wspaniałego filmu Davida Leana z 1957 roku gwizdanej i odgrywanej niemalże na każdym kroku. Po przejściu na drugi brzeg spogląda wszy na mapę, którą dostałem od funkcjonariusza policji turystycznej jeszcze na dworcu (muszę przyznać, że bardzo pomocna organizacja) postanowiłem udać się na trochę dłuższy spacer wzdłuż torów kolejowych a potem wrócić do mojego guesthousu innym mostem na rzece Kwai, ale nie już tak sławnym i starym. Do guesthousu wróciłem około 17 i po zjedzeniu dosyć wczesnej kolacji zdecydowałem się na dosyć wczesne położenie spać. Na następne dwa dni zaplanowałem sobie wypożyczenie skutera (bardzo spodobał mi się ten środek transportu mający naprawdę niesamowitą ilość zalet, oczywiście największą jest niezależność w wybieraniu celów podróży). Tak, więc kolejne dni zapowiadały się naprawdę interesującą czekało mnie, bowiem odwiedzenie kilku wspaniałych miejsc. Od wodospadów i jaskiń poczynając poprzez historyczne świątynie, cmentarze wojenne oraz oczywiście Hell Fire Pass.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (5)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
seba673
Sebastian Woźniak
zwiedził 6% świata (12 państw)
Zasoby: 126 wpisów126 146 komentarzy146 1093 zdjęcia1093 0 plików multimedialnych0