Geoblog.pl    seba673    Podróże    Chiny 2010... i może coś więcej    Odpoczynek
Zwiń mapę
2010
08
lis

Odpoczynek

 
Tajlandia
Tajlandia, Kanchanaburi
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 22134 km
 
Mój ostatni dzień w Kanchanaburi przed jutrzejszym odjazdem do Bangkoku postanowiłem spędzić na błogim lenistwie siedząc przed komputerem i uzupełniając mojego bloga. Wszakże przez ostatnie dni trochę zaległości mi się na robiło. Za nim jednak rozpocząłem to główne zajęcie przewidziane na dzisiejszy dzień chciałem jeszcze trochę się pokręcić po okolicy na skuterze, który miałem oddać dopiero o godzinie 11. Zresztą zostało mi w baku trochę benzyny, to wręcz nie wypadało jej nie wykorzystać tym bardziej, że było jeszcze, co do zobaczenia. Ponownie spakowałem swój mały plecak w najpotrzebniejsze rzeczy i ruszyłem na zachód do świątyni Wat Prothisat Banpot. Dojechanie na miejsce zajęło mi około 20 minut jednak, gdy już tam się znalazłem okazało się, że większość budowli w kompleksie była dopiero, co w budowie. Gotowe były tylko znajdujące się w głąb kompleksu zabudowania. Na uwagę zasługiwał fakt, że na terenie świątyni znajdowało się sporo klatek a w nim między innymi kilka gatunków ptaków oraz… mały niedźwiadek. Swoją drogą to chyba norma w tym rejonie, że w większych świątyniach muszą się znajdować jakieś zwierzęta. Bardzo dobrym przykładem była niewątpliwie świątynia tygrysa, którą tylko zahaczyłem dwa dni temu. A dlaczego tylko zahaczyłem, powód był oczywisty wstęp za 500B był zdecydowanie nie na moją kieszeń. Nie przekonała mnie nawet możliwość spotkania oko w oko z wielkimi tygrysami, których w świątyni było kilkadziesiąt. Zapomniałem wspomnieć w tekście z przed dwóch dni odnośnie mojej wizyty na moście na rzece Kwai, że miałem przyjemność pogłaskania żywego, prawdziwego małego tygrysiątka. Swoją drogą naprawdę niesamowite przeżycie, zresztą jak każde zetknięcie ze światem niezwykłych zwierząt. Wracając do mojej aktualnej podróży, kolejnym miejscem, które odwiedziłem był gigantyczny park znajdujący się około 2km za świątynią. Można powiedzieć, że aby się po nim poruszać zdecydowanie był potrzebny jakichś środek transportu (na szczęście mój skuter nadawał się do tego zadania wyśmienicie). Pokręciłem się kilkanaście minut po niezwykłych uliczkach i udałem się dalej tym razem do jednego z kilku znajdujących się w okolicy cmentarzy wojennych. Chongkai, bo o nim mowa okazał się naprawdę piękny, niesamowicie zielona trawa wokół nagrobków, rosnące wszędzie kolorowe kwiaty przypomniały mi moją wizytę na cmentarzu wojennym pod Monte Casino. Ale to było dawno temu, jeśli dobrze pamiętam chyba z 13 albo 14 lat temu. Swoją drogą była chyba to jedna z moich pierwszych podróży zagranicznych. Po wizycie na cmentarzu wróciłem do Kanchanaburi i po oddaniu skutera, odebraniu paszportu i zjedzeniu późnego śniadania zacząłem realizować drugą część moje planu na dzisiejszy dzień.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (4)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
seba673
Sebastian Woźniak
zwiedził 6% świata (12 państw)
Zasoby: 126 wpisów126 146 komentarzy146 1093 zdjęcia1093 0 plików multimedialnych0